Ten przepis podarowała mi żona mojego taty...nawet nie wiedziałam, że aż tak wszystkim będą smakować.
* 2 opakowania matiasów Liesnera (matiasy tej firmy są idealnie posolone (tak w sam raz) - dlatego je polecam. ja wybieram zwykłe, choc pewnie mogą być też korzenne)
* cebula (np. 2 duże - ja daję "na oko") - może być to czerwona cebula - wtedy jest bardziej kolorowo
* opakowanie suszonych śliwek
* papryka (np czerwona, żółta)
* olej
Cebulę kroję w kostkę, paprykę również (można dać trochę czerwonej i trochę żółtej papryki), śliwki lekko namaczam i również kroję na cząstki. Wszystko wrzucam do miski, wkrajam tam śledzie, wlewam ten olej, który jest na tacce ze śledziami, podlewam zwykłym olejem, mieszam, przekładam do pudełka lub słoika i wstawiam do lodówki. Niektórzy wkrajają jeszcze do tego orzechy włoskie, ale ja jestem na nie uczulona.
Ja takie śledzie lubię jak postoją jeden dzień, mój mąż wcina je nawet przez 2 tygodnie (jesli sie uchowają). Nie wiem jak to jest, ale kogokolwiek poczęstowałam tymi śledziami ten od razu się w nich zakochuje. Moi znajomi proszą mnie bym je przygotowała na przyjęcia, sylwestra itp. Babci aż sie oczy świecą na ich widok - czyste szaleństwo!
A to przecież chyba najprostsza przekąska na świecie.
Spróbujcie sami i zachwyćcie się ich samkiem.