Siedze sobie w pokoju i nagle mama mnie woła. Na stole leżał słoik z czymś jasnym i kartka z przepisem. Pyta czy to moje?- nie. Pytam bratowej czy ona przyniosła- nie. siostra też nie....Koniec końców nikt nie wiedział skąd to, po co, od kogo itd.
Był to zaczym drożdżowy na ciasto. W końcu mama dodała podane składniki (z jebłkami, rodzynkami, czekoladą) i upiekła.
Ważne, że dobre było ;)