Skocz do zawartości

amariel

Smakowicze
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez amariel

  1. no.... Wyglada fantastycznie :wink:
  2. amariel

    Anoreksja

    Dosyc czesto zagladam na to forum (czasami nawet za czesto), jednak jeszcze nigdy niczego nie napisalam, ani zbytnio nie udzielalam sie... Od paru miesiecy walcze z anoreksja... Zaczelo sie spokojnie- tak jak wiekszosc z forumowiczow postanowilam sobie ze zrzuce te "kilka" zbednych kilogramow na wakacje. Jednak nie wiedzialam za bardzo, ktora z diet powinnam wybrac. Kazda wydawala mi sie gorsza od poprzedniej, mam tutaj na mysli 5 posilkow w ciagu dnia, 2 litry wody dziennie, co jak myslalam wczesniej nie pozwoli mi schudnac wystarczajaco szybko. Mam 15 lat wiec jestem wciaz uzalezniona od moich rodzicow, ktorzy nie tyle co staroswieccy co bardziej sa sceptycznie nastawieni na nowosci w sposobie odchudzania i kazda moja prosba o rozpoczecie nowej diety konczyla sie fiaskiem. Wtedy jeszcze wazylam 53 kilo przy wzroscie 162. W polowie maja w trakcie rozmowy z przyjaciolka poruszylysmy temat o odchudzaniu i postanowilysmy razem stopniowo zmniejszac dawki jedzenia. Nie bylo to takie trudne z uwagi ze w szkole dostawalysmy regularne lunche... W domu mowilam, ze jadlam w szkole i nie jestem gloda, przegryzajac czasami jakies jablko. W czerwcu moja znajoma zpasowala, stwierdzila ze nie ma zamiaru juz wiecej sie glodzic, tylko po to zeby byc o te pare kilo lzejsza. Nie powiem dotknelo mnie to, ale nie dalam za wygrana. Przyszly wakacje... Jadlam coraz mniej i mniej. Rano byla kawa z mlekiem odtluszczonym, a po poludniu jablko, albo nic... Czasu na myslenie o jedzeniu tez nie mialam zanad to. Rodzice przeprowadzali sie i musialam pomagac im remontowac nowe mieszkanie, no i zapisalam sie na wakacyjny, przyspieszony kurs angielskiego... W sierpniu po przeprowadzce do nowego domu moi rodzice chyba zorientowali sie, ze cos jest nie tak... Nie obylo sie bez jednej wielkiej klutni i narzuceniu ich starych zasad zywienia... Wtedy juz moj organizm nie przyjmowal zadnego jedzenia oprucz jogurtow... i wody.... Kazdy inny posilek konczyl sie wizyta w lazience... Wazylam 45 kd przy wzroscie 165 cm. Wtedy juz mialam zatrzymanie, niektorych procesow w organizmie.... Teraz zaja sie mna psycholog.... Przyznam jest lepiej niz bylo...Moge sobie pozwolic na jakies ciastko, na sniadanie na miske platkow, a potem na jakis obiad bez puzniejszych wyrzutow sumienia, ze przytyje... Ale mimo to nadal nie jem jak powinnam i czasami kiedy zjem wiecej mimo woli wyrzucam to sobie.... Zycze Wam zebyscie nigdy nie musieli przechodzic przez to przez co ja teraz musze przejsc i wygladac tak jak ja teraz (czyt. same kosci obciagniete skora)... Czasami na prawde nie wiele trzeba zeby z czyms przecholowac teraz to wiem...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

By using this site, you agree to our Warunki użytkowania.