Swojego czasu bardzo lubiłam tak zwane "studenckie żarcie". Dania jednogarnkowe jak ziemniaki gotowane i do tego smażona cebula i podsmażona kiełbasa. Makarony z różnymi sosami (np puszka pomidorów + trochę mięsa). Do tego chleb, pasztet ze sloika, jajka. Da się za tyle przeżyc.
Bułke tarta z chleba? Przeciez ona się potem przypala.
Jak chleb jest lekko tylko zeschniety to czasami moczę w jajku z mlekiem i smaże z serem żółtym.
Zawsze odsączam po kilkunastu minutach od solenia, ale smaże normalnie na odrobinie oleju i wychodzą. Muszę kiedyś spróbowac na teflonowej patelni skoro polecacie.