Pamiętam , jak piekłam jedno ze swoich pierwszych ciast , miałam ok.10 lat.Robiłam to po przyjściu ze szkoły , aby zrobić rodzicom przyjemnośc, a proste przepisy brałam z książek albo gazet , przeważnie "Przyjaciółki" . Pewnego razu było w przepisie " do miksera wrzucić 2 całe jajka" . Jak całe to całe - włozyłam ze skorupką, jakoś to ubiłam tym mikserem , ale wiadomo - nie do końca, w placku trochę zgrzytało niczym piasek.Mama wyjaśniła mi - całe , to zółtka i białka, bo w wielu przepisach jest osobno utrzeć żółtka ,a w tedy tego nie wiedziałam.
20 lat temu faktycznie na wielu torebkach nie pisała co jest , albo np. na torebce z cukrem pisało np. ryż.W ten sposób nie mogłam kiedyś zarobić kruchego ciasta , bo stale bylo rzadkie , a ja dosypywałam i dosypywałam " mąkę" , która okazała się potem po skosztowaniu cukrem pudrem.
A obecnie to jestem "specjalistka " od pierników. Na Boże Narodzenie to zarabiam w pierwszą niedzielę Adwentu ciasto na piernik , ktore ma leżeć w chłodzie czyli na balkonie 4 tygodnie .I zawsze o nim zapominamy , wszyscy w domu. KIlka lat temu to ten piernik , czyli surowe ciasto zostalo odnalezione przy porządkach wiosennych i ...upieczone .Zawsze śmiejemy się przy zarabianiu , czy będziemy pamiętać na świeta i ..nikt nie pamięta:))