noooo, mniam. A u mnie zalewajka na wędzonce z własnego żurku, kluski kładzione, żeberka sos fasolka szparagowa i "kocioł" kompotu z rabarbaru, wiśni, czerwonej porzeczki i jabłek strąconych przez grad. Oj, mało, że pod jabłonką jest dywan z jabłek to większość przetrąconych i z mrówkami. Te lepsze wydałam koleżance a kilka wiader mąż musiał już wyrzucić.
mniam!!!A ja mam wszystko od wczoraj, rosół, makaron, królik w śmietanie, resztkę surówki ze świeżej kapusty, dogotuję trochę fasolki szparagowej i ziemniaki z koperkiem, a na deser arbuz.
Wczoraj burza gradowa. Syn odlatywał do Anglii, planowy odlot o 19,30, niestety przez tę burzę gradową odlecieli dopiero po 2 w nocy. Kilka lotów całkowicie odwołano.U nas był grad wielkości dorodnego orzecha laskowego, w Pyrzowicach (lotnisko) prawdopodobnie większy. Część pasażerów zdążyło wejść do samolotu, reszta czekała w terminalu. Dziś też już pogrzmiało, popadało, jeszcze jest pochmurno ale zdaje się wypogadzać.
kurcze, mieszkali prawie w centrum, w kilku piętrowej kamienicy i tak potrafili sąsiadów omamić, że ci od 2 lat nie zauważyli braku dziecka? Nie rozpoznali na zdjęciu? przecież oryginał prawie nie różnił się od zdjęcia komputerowego! A pięcioro dzieci tej Beaty z pierwszego małżeństwa też nie poznało przyrodniego brata? coś tu jest "szyte grubymi nićmi"