Skocz do zawartości

ostatnia szansa

Aktywni Smakowicze
  • Postów

    248
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ostatnia szansa

  1. Dziękuję wszystkim za miłe słowa ;)
  2. Niestety budzę się w nocy i chodzę to jeszcze mój skarb też by się nie wyspał :) Gratuluję świetnego nastroju (wróży on dobrze Twojemu małżeństwu) i obyś miała taki dobry całe życie.
  3. Witam serdecznie :) :-D U mnie cały czas deprecha jesienno - zimowa. Jeszcze nigdy tak długo mnie nie trzymała. Nie mogę przemóc się i zabrać za odchudzanie a miesiące płyną ;) . Jak w poprzednich latach decydowałam się brać leki, tyłam niemiłosiernie. Jak nie biorę to nic mi się nie chce. Juz nie smęcę. Widzisz więc Bożenko, dlaczego nie piszę. Pozdrawiam
  4. W naszym wieku wszystko jest możliwe :D Parę miesięcy temu znajoma, starsza od nas 3 lata, została szczęśliwą mamą (babcią już była wcześniej). Pozdrawiam
  5. Wszystkiego najlepszego Bożenko :D
  6. Moje zdolności kulinarne odbiegają bardzo od Ciebie Nutko :D :) Ja robię sobie pałeczki z kurczaka w woreczku i jem je na zimno i ciepło. Nie marynuję ich wcześniej, przychodzę ze sklepu i piekę. Zostają z kością, ale przed włożeniem do rękawka obdzieram ze skóry, obsypuję solą, pieprzem, papryką słodką. Piekę 80 minut 210 stopni. Dzięki temu, że przed pieczeniem obdzieram ze skóry, mięsko jest pokryte przyprawami i lepsze. A skóry gotuję i jest na nich zupka dla męża. W woreczku zostaje pyszna chuda galaretka :twisted: Dzięki wygotowywaniu samych skórek przekonałam się, że jest w nich dużo żelatyny. Słusznie zatem rosół gotuję zawsze z nóżek ze skórą, schładzam, zdejmuję tłuszcz (dla siebie), bo wyrzucanie skór to strata tej żelatynki. Na pewno mogłabyś Nutko napisać jakie przyprawy dołożyć do tych pałek, tak aby dalej przewodnią nutą 8-) była słodka papryka, której smak uwielbiam. Pozdrawiam
  7. Udało mi sie znaleźć, bo mam go bezczelnie skopiowany do mojego komputera i to bez praw autorskich :D
  8. Czy to nie jest Nutki? Marynata do mięsa zgodna z Dukanem Do indyka robię taką rzadką marynatę (no bo nie na oleju): - 2-3 łyżki sosu sojowego - 1-1,5 łyżki octu (nie należy się go bać, na początku mocno czuć ocet ale po usmażeniu w zasadzie w ogóle go nie ma) - 6 łyżek mleka chudego - 5 łyżek wody - 1-2 ząbki posiekanego czosnku (lub trochę czosnku granulowanego) - pieprz (wedle uznania - ja używam grubo mielonego z młynka prosto) - zioła suszone: rozmaryn (szczególnie polecany do drobiu choć nie każdy lubi jego aromat), cząber (mało popularny w spożyciu, a szkoda bo warto! - świetny też do wieprzowiny), bazylia, majeranek - wybieram zawsze jedno zioło tak by mięso miało "zapach przewodni", daję tych ziół sporo bo w takim "nie tłustym sosie" one mało się przylepiają do mięsa więc jak jest ich więcej to lepiej oblepiają a, jak mam w domu ZIOŁA DO DROBIU "Kamis" to też sypnę dodatkowo do tego jednego "przewodniego zioła" [zauważcie, że "Zioła do drobiu" nie mają w swoim składzie NIC prócz ziół, a np. taka "przyprawa do kurczaka/indyka" tej samej firmy jest już upstrzona glutaminianem i innymi bajerami! szukajcie CZYSTYCH MIESZANEK ZIOŁOWYCH DZIEWCZYNY!]; 'Zioła do drobiu' tez świetnie zdają egzamin jeśli chcemy zrobić taki lekki rosołek na kurczaczku - udko z włoszczyzną i dodatkiem tych ziół i jest fajny aromatyczny rosołek BEZ CHEMICZNEJ KOSTKI ROSOŁOWEJ (z tłuszczem)! Polecam! Kupuję kawałek piersi indyczej, kroję "z włosiem" na sznycelki grubości ok. 1-1,5 cm, robię marynatę i tak trzymam to nawet do 2-3 dni w lodówce... codziennie sobie smażąc jakąś część tak przygotowanego mięsa. Polecam! NIE SOLĘ JUŻ takiej mieszanki - jak dla mnie sos sojowy zapewnia wystarczającą słoność i wcale nie jest ona nadmierna - radzę jednak "umoczyć język" w sosie i zweryfikować go na sól, może komuś będzie mało (nie zrażać się tylko ewentualnym dziwnym smakiem marynaty, tak ma być, mięso z niej jest naprawdę pyszne). Marynata która powstaje ma barwę kawy z mlekiem . Wiem, że połączenie sosu sojowego z mlekiem może wydać się kontrowersyjne, ale... pierwszy raz jak ją przygotowywałam to nie dałam na początku mleka, jednak po "umoczeniu w sosie języka" stwierdziłam, że jest on za intensywny i że czymś muszę zgasić ten bardzo aromatyczny ( i SŁONY!) sos sojowy (normalnie radziłam sobie z tym dzięki oliwie, no ale...). Wówczas pomyślałam o mleku... i naprawdę super to zdaje egzamin! Przygotowuję taką marynatę od razu w plastikowym pojemniczku w którym będę trzymała mięso, mieszam... i potem obtaczam sznycelki i cyk - zamykam i do lodówki... jak przygotuje to jednego dnia wieczorem, to na drugi dzień z rana są już pyszne kotleciki... a, spokojnie takie kotleciki mogą poleżeć taką noc i jeszcze 2 dni w lodówce, nic się z nimi nie dzieje - można więc przygotować więcej ale smażyć na świeżo każdego dnia [ja przeważnie robię sznycelki z połowy piersi indyczej... ważne by pokroić je "wzdłuż włókien mięśniowych" - smaczniej się je chrupie wtedy] Smażę na dość dużym ogniu z obu stron, nie za długo - są cienkie więc ryzyko nieusmażenia jest nikłe ."
  9. Mam taką radę do wszystkich: przyjmijcie zasadę "szklanka do połowy pełna" i cieszczcie się każdym okruchem szczęścia. Znajdźcie ze swoim współmałżonkiem jakąś wspólną pasję, rzecz, która Was z Nm łączy, aby po odejściu dzieci "na swoje" nie zostać z pustką. Nie zawsze jest to łatwe, najczęściej rozmowy sprowadzają się na sprawy dzieci. Mój mąż jest bardzo rózny ode mnie mamy inne charaktery i wcale to nie było łatwe. I najważniejsze. Mężczyźni inaczej czują, widzą myślą niż kobiety. To, że nie był tak romantyczny jak oczekiwałyśmy, nie powiedział tego co trzeba....., nie znaczy, że nas nie kocha. Zauważajcie to co dobrego zrobił/powiedział, a nie to czego nie zrobił/nie powiedział (a powinien) :D Wspominajcie tylko dobre rzeczy.
  10. Czasem w zyciu ułozy się źle, jeśli jest to śmierć ukochanej osoby to jesteśmy bazradni. Mam jednak w okolicy kilka przypadków pięknego zakończenia smutnych historii - np moi sąsiedzi wdowa i wdowiec po paru latach samotności, odchowaniu dzieci połączyli się razem i tak serce się raduje jak sobie razem robią w ogródku, chodzą na spacery, odwiedzają groby współmałżonków. Dzieci obojga bardzo się polubiły, a wnuki zyskały babcię/dziadka. Wiem , że była to przemyślana decyzja, że przed zawarciem związku sprawy majątkowe zostały uregulowane i dzieci żadnej ze strony nie muszą czuć się zagrożone utratą ich "dziedzictwa" (jedna rodzina nie będzie dziedziczyć po drugiej stronie). Niestety znam takie przypadki, że majątkiem cieżko wypracowanm przez rodziców trzeba się było dzielić z obcymi ludźmi z dugiego małżeństwa. Może to mało romantyczne co piszę, ale sprawy majątkowe i żal potrafiły zniszczyć najlepsze małżeństwa, zatruć każdy dzień.
  11. Ale z wyglądem daleko mi do skowronka :D Pozdrawiam z rana
  12. Skowronkiem jestem bo już od godziny przeglądam forum :D
  13. Mam wrażenie, że miłość dojrzała jest jeszcze piękniejsza niż zakochanie. Przyznam się, że czasem też mam motylki w brzuszku. Gdzieś wyczytałam, że to bardzo dobrze, gdy małżonkowie śpią w oddzielnych pokojach i odwiedzają siebie :D Też tak mam i jest to moja decyzja związana z tym, że ja jestem "skowronkiem", a On "sową" i nic tego nie zmieni. Po co sobie nawzajem przeszkadzać. Za to dochodzi element wyczekiwania kiedy przyjdzie :). Czasem On mnie zbudzi w nocy delikatnie i słodko, czasem ja mu rano złożę wizytę. A jak dzieci są w domu to odczuwam trochę jak potajemne spotkania :twisted: I chyba jeszcze nie jesteśmy starzy na "takie rzeczy" :-D 8-) :-D :-D :-D :-D :D :D :D :D :( :) :grin: :grin: :grin: :roll: :D :grin: :grin: :grin:
  14. Moja historia ????? Przypomina mi się ten stary kawał. Córeczka mówi do swojej mamy: Ty wyszłaś za tatusia, a mnie każesz za obcego mężczyznę" :D Ja nie musiałam wychodzić za obcego mężczyznę :) Swojego męża znam od zawsze, spotykaliśmy sie u wspólnej rodziny na imieninach, w niedzielę... Od VI klasy mówiłam, że jest On materiałem na męża. Z drugiej strony On też coś podobnego mówił o mnie (tylko mam nadzieję, że nie byłam materiałem na męża tylko żonę :twisted: ) Pierwszą próbę umówienia się do kina ze mną podjął gdy miałam 16 lat i wtedy tak się złozyło, że nie pasował mi termin. Nie wysłuchał mojej odpowiedzi do końca i zrozumiał, że nie chcę się z nim spotkać. Zniknął z mojego życia na 5 miesięcy tzn unikał mnie (kilka razy widziałam, że uciekał naokoło domu naszych krewnych tak aby się ze mną nie spotkać). Zdarzyło się tak, że spotkaliśmy się na rynku w pewnej miejscowości podczas pożaru. Moja siostra zwróciła mi uwagę, że "On" nie patrzy na płomienie jak inni, tylko przygląda się mnie. Podjęłam decyzję i przejęłam sprawę w swoje ręce. Następnego dnia pojechłam na rowerze do naszych krewnych i po drodze przejechałam parę razy koło "Jego " domu. Zauważył i wyszedł. Porozmawialiśmy trochę i zaproponował, że mnie odprowadzi na rowerze do domu. 4km zmieniły się w około 10km - jechaliśmy na skróty 8-) Od tej pory spotykaliśmy się regularnie raz w tygodniu, a po kilku miesiącach i otrzymaniu przez niego anonimu wymierzonego w swej treści przecwko mnie, dołączyliśmy niedziele. :-D "Chodziliśmy" razem 5 lat, po trzecim roku moich studiów pobraliśmy się. Przez całe 5 lat studiów (3 przed ślubem i 2 po ślubie) byliśmy dojeżdżającą parą. On pracował, ale studia zaliczył też, tylko najpierw wybudował dom, posadził drzewo, spłodził syna, a jak już wszystko zrealizował, to uzupełnił wykształcenie, aby nie mieć niższego od żony. Tak mu się to spodobało, że potam razem robiliśmy te same studia podyplomowe. A teraz jesteśmy małżeństwem 25 lat i jest OK. Przeżywamy teraz kolejną młodość, bo jesteśmy sami - dzieci na studiach daleko od domu. Pozdrawiam
  15. Miłego dnia :( Smacznej kawusi z ekspresu i wspaniałych protalowych wypieków. Pozdrawiam
  16. Nie taka nieludzka ta pora :wink:
  17. Dieta nie osłabia działania tabletek anty, tylko otręby mogą utrudnić przyswajanie, dlatego jemy otręby rano a tabletki wieczorem ;) :-) Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

By using this site, you agree to our Warunki użytkowania.