Tak czytam te przygody i przypomniała mi się moja pierwsza wigilia,dobrze,że był opłatek bo z głodu byśmy padli!
A tak serio to była to nasza pierwsza wigilia po ślubie w nowym mieszkaniu,z noworodkiem wrzeszczącym co chwila.
Nic nie mogłam zrobić,mąż w pracy,nawet ziemniaki przypaliłam,jedno co mi wyszło to barszcz czerwony z torebki i śledzie ze słoika a i tak wspominamy to z rozrzewnieniem.